10.09.2023R. WYCIECZKA DO PARLAMENTU EUROPEJSKIEGO W STRASBURGU

Głównym celem tej wycieczki była wizyta w Parlamencie Europejskim. Zaprosił nas na nią europoseł Marek Belka, a wzięło w niej udział 50 słuchaczy UTW, którzy wyróżnili się pracą na rzecz naszego stowarzyszenia: członkowie zarządu, starostowie sekcji, członkowie honorowi, laureaci konkursów. Podróż, Strasburg, a przede wszystkim Parlament Europejski na długo pozostaną w naszej pamięci.

10 września

Wyruszamy o 21, przed nami kilkunastogodzinna podróż autokarem przez Polskę i Niemcy aż do granicy z Francją. Nie jest łatwo, jedziemy głównie w nocy, ze snem bywa różnie. Po kilku godzinach w zasadzie wszyscy zaczynają odczuwać zmęczenie. Opiekunowie dbają o nas i organizują co dwie, trzy godziny kilkunastominutowe postoje na stacjach benzynowych. Możemy rozprostować nogi i napić się herbaty.

11 września

Na miejsce docieramy wczesnym popołudniem. Nasz hotel położony jest blisko zabytkowego centrum miasta. Schludny i czysty, niczego w nim nie brakuje. Po zakwaterowaniu i krótkim odpoczynku ci, którym dane było trochę pospać podczas podróży i mają wystarczająco dużo sił (do tego dobrze znoszą upał), wyruszają na samodzielne zwiedzanie Strasburga. Włączamy GPS -y w smartfonach i odważnie zapuszczamy się w uliczki tego pięknego miasta o starożytnym rodowodzie. W 12. w. p.n.e. strategiczne położenie tej skromnej osady celtyckiej docenili Rzymianie, którzy zbudowali na jej terenie jeden ze swych obozów. W 14. wieku Strasburg otrzymał prawa miejskie. Miasto ma bardzo burzliwą historię, przechodziło naprzemiennie z rąk niemieckich we francuskie i odwrotnie. Obecnie jest francuskie, choć wpływy niemieckie są widoczne nadal w regionalnym języku alzackim, kuchni oraz architekturze.

Strasburg z racji swoich korzeni uważany jest przez wielu za symbol pojednania francusko-niemieckiego. Jest bardzo malowniczy, szczególnie jego Centrum, położone na swego rodzaju wyspie, otoczonej ze wszystkich stron kanałami. Obok przepięknej zabudowy mamy tu prawdziwy festiwal zieleni. Mnóstwo drzew, donic z kwiatami, klombów, które wyglądają cudownie na tle wody i budowli z typowego dla tego regionu czerwonego piaskowca, często bielone, wykonane w formie muru pruskiego. Ponadto uwagę zwraca mnogość małych hoteli, kafejek, restauracji, cukierni z corissantami i innymi słodkościami. Francuzi uwielbiają biesiadować na świeżym powietrzu, często do późnej nocy, gdy tylko pogoda na to pozwala.

Nad miastem góruje monumentalna katedra Notre Dame, wspaniały przykład XIII-XV-wiecznej architektury, a w niej wciąż działający zegar astronomiczny. Ponadto warto zobaczyć plac Klebera, Palais Rohan – dawną siedzibę biskupów i kardynałów z rodziny Rohan, słynną dzielnicę Petite France charakteryzującą się uroczymi kamieniczkami, miedzy którymi przepływa rzeka Ill, co tworzy piękną mozaikę kolorów i kształtów, plac Gutenberga… Wszystko to można odwiedzić w jedno popołudnie, gdyż zabytki te znajdują się bardzo blisko siebie. Wielu z nas się to udało.

Wieczorem czekała nas kolacja w alzackiej restauracji z regionalnymi potrawami, dobrym winem i rewelacyjnym piwem (pewnie to te wpływy niemieckie). My takie trunki spożywany przy posiłku od święta, dla Francuzów to codzienność. Mogę też polecić pyszną kawę, ale od herbaty fanom tego napoju, do których zdecydowanie należę, radzę trzymać się z daleka. A raczej od tego, co tam się za herbatę uważa. No chyba, że ktoś lubi napoje przypominające w smaku ziółka. Byli tacy wśród nas, wypili z przyjemnością i pewnie się ze mną nie zgodzą. Po kolacji wieczorny spacer do hotelu i wreszcie zasłużony odpoczynek. Taki w łóżku, w pozycji horyzontalnej.

12 września

Dziś jest ten dzień! To przecież po to przyjechaliśmy do Strasburga. Zaraz po śniadaniu wyruszamy do Parlamentu Europejskiego. To prawdziwe centrum Unii Europejskiej, tutaj podczas obrad spotykają się przedstawiciele 27 krajów – członków tej ważnej organizacji. Tutaj zapadają istotne decyzje dotyczące naszego kontynentu, choć często nie jest łatwo. Z jednej strony  wielkie kraje europejskie takie jak Niemcy, Włochy, Francja czy Hiszpania, z drugiej zupełnie małe jak Cypr czy Malta. Bywa, i to nierzadko, że mają sprzeczne interesy. Ale w UE każdy jest równy, każdy głos waży tyle samo, więc PE skazany jest na kompromis. Na miejscu w oczy rzuca się nowoczesna architektura budynków, w których mieści się Parlament, elegancka a jednocześnie prosta. Przy wejściu od razu „przejmują” nas współpracownicy profesora Marka Belki. Oprowadzają po pomieszczeniach Parlamentu, m. in. podziwiamy piękny hall. Nie jesteśmy jedyni, wycieczek jest sporo. i na początku od razu miła niespodzianka, akcent polski czyli agora Bronisława Geremka. Polityka, który latami marzył, by Polska stała się częścią europejskiej rodziny i wiele uczynił, by to marzenie się spełniło. Zresztą było to też marzenie milionów Polaków.

Dwa wydarzenia utkwiły nam szczególnie w pamięci. Spotkanie z profesorem Belką, który opowiedział nam o swojej pracy europosła, o tym, jak parlament działa, jakie frakcje się w nim ścierają, jaka jest rola poszczególnych krajów i partii, jak się tworzą sojusze dla spraw doraźnych i takich o dłuższej perspektywie… Drugie wydarzenie to krótki udział w obradach PE, oczywiście w roli widzów i słuchaczy. Przy okazji sporo dowiedzieliśmy się o pracy tłumaczy symultanicznych.

To naprawdę ciężka robota i trzeba znać perfekcyjnie języki – zarówno ten, z którego się tłumaczy jak i ten, na który się tłumaczy. Nie zapomniano też o sprawach bardziej prozaicznych niż doznania duchowe. Zostaliśmy zaproszeni na lunch w PE. Wiele wrażeń, do tego to poczucie, że jesteśmy we właściwym miejscu, po prostu na swoim miejscu. My, Polacy i Europejczycy.

Późnym popołudniem opuszczamy gościnne progi PE i wracamy do centrum Strasburga.

Na szczęście ci, którym się to nie udało dnia poprzedniego, zdążyli jeszcze zwiedzić katedrę Notre Dame. Zaś wieczorem odliczyliśmy się na kolejnej alzackiej kolacji. Powrót do hotelu po 22. Miasto oczywiście jeszcze nie śpi, ale jest spokojnie, ciepło  i kolorowo… Udajemy się na zasłużony odpoczynek.

13 września

To już nasz ostatni dzień we Francji. Po śniadaniu pakujemy bagaże i wyruszamy w drogę powrotną. Czeka nas jeszcze niespełna dwugodzinny postój w malowniczym miasteczku Colmar, które słynie ze wspaniałych win, przepysznych serów, fantastycznej kuchni oraz ciekawej zabudowy (znowu mur pruski). Uliczki są wąskie, wręcz przytulne, oszałamia ilość sklepików, piekarni, butików, kawiarni… Ciekawe zabytki z gotycką kolegiatą św. Marcina na czele (budowę ukończono w XIV wieku, to największy kościół katolicki w Alzacji po katedrze strasburskiej).  I oczywiście wszędzie mnóstwo zieleni, drzew, kwiatów… Cudnie, szkoda, że tak krótko. Wsiadamy do autokaru i znowu przed nami kilkunastogodzinna jazda do Polski.

14 września

Do Łodzi przyjeżdżamy o szóstej rano. Wszyscy bardzo zmęczeni, każdy marzy o wypoczynku i spokojnym śnie. Ale nikt nie żałuje, że podjął ten wysiłek. Było warto. Pozostały wspomnienia wspólnie spędzonych chwil i mnóstwo wrażeń. I duma z tego, że jesteśmy częścią wielkiej rodziny europejskiej, rodziny państw demokratycznych. Pewnie niektórzy z nas do Francji jeszcze powrócą.

Aleksandra Wiktorowska